Vega pojawiła się w domu w roku wielkiej powodzi i może dlatego tak uwielbiała wodę, deszcz i burze. Była piękną i mądrą suką o łagodnym usposobieniu ale silnym charakterze. Przez wiele lat była uczestnikiem pokazów posłuszeństwa i wszelkiego rodzaju sztuczek.
Dzięki swojemu wyglądowi była najlepszym bodygardem i mogłam chodzić z nią na spacery nawet w nocy w kiepskiej dzielnicy. Dzięki swej sile dawała radość dzieciom zimą ciągając sanki a latem holując ponton.
Zawsze niezawodna i godna zaufania, towarzyszyła mi zawsze i wszędzie - w domu, w pracy, na studiach, w gościach i na wakacjach. Była najlepszym towarzyszem podróży i zwiedziła z nami wiele pięknych zakątków Polski i nie tylko.
Jej urok powodował, że ludzie krórzy ją poznali nigdy złego słowa nie dali już powiedzieć o rottweilerkach. Kochała cały świat i nigdy się nie skarżyła.
Przez ostatnie kilka lat Vega była na emeryturze - cieszyła się robieniem niczego i wylegiwaniem się na kanapie.
Mogliśmy cieszyć się jej towarzystwem i przyjaźnią przez prawie 10 lat. Vega była najlepszym psem jakiego można sobie wymarzyć, zawsze radosna i przyjacielska. Wniosła do naszego domu wiele radości, której teraz tak bardzo brakuje.
Już nie ma kto sie rozpychać na łóżku ani nie wyciera pyszczka po jedzeniu o spodnie gości. Nikt nie goni kruków z sadu i nie znosi wszystkich kamyków z okolicy do domu. Nie ma kto dawać dobrego przykładu pozostałym psiakom i pilnowć, żeby za bardzo nie szlały po domu. Nie ma kto wylizywać pudełek po śmietanie i czyściutkich oddawać do ręki albo wrzucać do kosza na śmieci. Była Mistrzynią Świata w przygotowywaniu talerzy do zmywarki i nik jak ona nie umiał tak pięknie jeść z widelca. Nie ma kto wyszukiwać rękawiczek do pary i delikatnie ściągać gumki z moich włosów. Nie ma już Vegi...
Mówi się, że można mieć wiele psów ale tylko jeden staje się psem, o którym można powiedzieć, że był niezastąpiony. Myślę, że już nigdy nie będzie psa, który zajmie tyle miejsca w moim sercu co Vega.
Jej strata była dla mnie wielkim ciosem. Jednak cieszę się, że do ostatnich dni była silna i cieszyła się życiem. Zawsze miała końskie zdrowie i może dobrze, że choroba, która ją dopadła trwała tylko 2 dni i nie cierpiała. Teraz pewnie biega po drugiej stronie tęczy ze swoim przyjacielam rottkiem Samsonem.